"Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej"- tak, to prawda. Wczoraj wieczorem wróciłam do domu, po dwóch tygodniach spędzonych nad morzem miło było zasnąć w swoim łóżku i spać w nim do południa.
Wyjazd ogólnie udany, były niezłe akcje, mimo tego, że byłam z rodzinką i znajomymi. Jakoś się zgraliśmy i obyło się bez zgrzytów. Emocji przysporzyły nam igrzyska, razem z Dominikiem bacznie śledziliśmy poczynania naszych siatkarzy, którym niestety nie udało się dotrzeć po złoto, a szkoda, ale cóż, bywa.
W tym roku troszeczkę pojeździliśmy po okolicach Ustronia, tradycyjnie
zawitaliśmy w Kołobrzegu, byliśmy też w Dźwirzynie, Sarbinowie, Gąskach i
Dobrzycy. Jeśli chodzi o Dźwirzyno to chyba jedyną fajną rzeczą był
podgrzewany odkryty basen, Sarbinowo jest zbyt małe i zero atrakcji, po
wejściu na latarnię w Gąskach nie miałam już na nic siły ;] ale i tak w
Dobrzycy powaliły mnie ogrody "Hortulus". Natomiast w Ustroniu szlajałam
się po mieście, co noc ta sama trasa, aż do znudzenia. Ostatniego dnia
tata i Kacper zabrali mnie na gokarty, nigdy więcej na to coś nie wsiądę
xd To chyba byłoby na tyle :) Czas na zdjęcia ;d Wybaczcie te szpetne
napisy, ale już kilka razy spotkałam się z kradzieżą moich zdjęć, czego
baardzo nie lubię, stąd wzięły się napisy.
|
Skacząca Weronika ;d |
|
Latarnia w Gąskach |
|
Widok z latarni. |
|
Skansen chleba |
|
Ogrody "Hortulus" |