sobota, 11 sierpnia 2012

40.

               "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej"- tak, to prawda. Wczoraj wieczorem wróciłam do domu, po dwóch tygodniach spędzonych nad morzem miło było zasnąć w swoim łóżku i spać w nim do południa. 
            Wyjazd ogólnie udany, były niezłe akcje, mimo tego, że byłam z rodzinką i znajomymi. Jakoś się  zgraliśmy i obyło się bez zgrzytów. Emocji przysporzyły nam igrzyska, razem z Dominikiem bacznie śledziliśmy poczynania naszych siatkarzy, którym niestety nie udało się dotrzeć po złoto, a szkoda, ale cóż, bywa.
              W tym roku troszeczkę pojeździliśmy po okolicach Ustronia, tradycyjnie zawitaliśmy w Kołobrzegu, byliśmy też w Dźwirzynie, Sarbinowie, Gąskach i Dobrzycy. Jeśli chodzi o Dźwirzyno to chyba jedyną fajną rzeczą był podgrzewany odkryty basen, Sarbinowo jest zbyt małe i zero atrakcji, po wejściu na latarnię w Gąskach nie miałam już na nic siły ;] ale i tak w Dobrzycy powaliły mnie ogrody "Hortulus". Natomiast w Ustroniu szlajałam się po mieście, co noc ta sama trasa, aż do znudzenia. Ostatniego dnia tata i Kacper zabrali mnie na gokarty, nigdy więcej na to coś nie wsiądę xd To chyba byłoby na tyle :) Czas na zdjęcia ;d Wybaczcie te szpetne napisy, ale już kilka razy spotkałam się z kradzieżą moich zdjęć, czego baardzo nie lubię, stąd wzięły się napisy.






Skacząca Weronika ;d




Latarnia w Gąskach

Widok z latarni.






Skansen chleba


Ogrody "Hortulus"









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.